Piętnastoletni chłopak podróżował wraz ze swoim ojcem pociągiem. Siedział przy oknie i krzyczał:
– Tatusiu, popatrz tylko na te drzewa! Jakież one są wysokie! Czy one biegną razem z nami?
Ojciec delikatnie uśmiechnął się. Dwie kobiety siedzące naprzeciwko, w tym samym przedziale, popatrzyły na chłopca z wyraźnym zdziwieniem. Chwilę później krzyknął raz jeszcze:
– Tatusiu, widzisz te chmury? Są różowe, białe… są piękne! One też biegną razem z nami!
Tym razem kobiety spojrzały na siebie, a następnie z wielkim politowaniem w kierunku mężczyzny. W pewnym momencie jedna z nich nie wytrzymała i zwróciła się do ojca:
– Pewnie ciężko panu z takim dzieckiem? Duży już z niego chłopak, ale pewnie cały czas wymaga opieki…
Starszy mężczyzna uśmiechnął się raz jeszcze i odpowiedział…
– Droga pani, wręcz przeciwnie. Właśnie od teraz mój syn nie będzie mnie potrzebował tak bardzo, jak przez ostatnie 15 lat. Od urodzenia był niewidomy. Widział, jak mówił, tylko dziwne plamy, cienie, blaski światła. Przez ćwierć życia mówiłem sobie, że oddałbym wszystko, żeby mój syn też mógł zobaczyć choć ułamek tego, co ja.
Na szczęście udało nam się wziąć w udział w eksperymentalnej operacji, która szczęśliwie przywróciła mu ten niezwykły, niedoceniany przez nas dar. Od wczoraj znów widzi. Wracamy właśnie ze szpitala w stolicy. Odzyskał wzrok i jak małe dziecko odkrywa świat. Nawet chmury wydają mu się takie niesamowite.
Jest wiele takich zdarzeń i takich słów, których znaczenia nie rozumiem do dziś. Polskich słów. Też tak masz?
To jedno też do nich należało. Właściwie, będąc szczerym to przez większość mojego życia nie wiedziałem co dokładnie to znaczy. Ale powoli odkryłem.
Zastanawiałeś się kiedyś, co sprawia, że z jednymi ludźmi rozmawia się dobrze, a z innymi rewelacyjnie?
Dlaczego do pewnych ludzi ustawiają się kolejki, żeby się wygadać, wylać wiadro łez, opowiedzieć o wszystkich swoich zmaganiach, kryzysach, szczęściach, tragediach i najpiękniejszych momentach życia?
Bo znasz na pewno takie osoby.
Co one takiego w sobie mają?
Powiem więcej. To coś sprawia, że w życiu i w biznesie mogą osiągnąć milion razy więcej niż ktokolwiek inny. To osoby, z którymi wszyscy chcą pracować, rozmawiać, które zbierają najlepsze oceny, pochwały. Które szybciej awansują. Którym więcej wpadek można wybaczyć. Którym łatwiej zaufać i powierzyć ambitniejsze zadania.
Co te osoby potrafią, czego nie potrafi reszta śmiertelników?
Cóż. To ludzie, którzy świetnie rozumieją i wiedzą, jak stosować zasady emaptii.
Bo samo słowo obce Ci nie jest, prawda?
Pewnie rozumiesz to dokładnie tak samo jak ja.
Empatia to postawić się na czyimś miejscu. Wskoczyć na chwilę w czyjeś buty. To zrozumieć kogoś, pocieszyć.
To nie wszystko. Bo empatia to coś więcej.
I ta, zdawałoby się, oczywista umiejętność to coś, z czym trzeba się urodzić. Bo to wypływa z mlekiem matki. To cecha charakteru. Nie jakaś tam nabyta umiejętność.
A co jeśli powiem Ci, że empatii można się nauczyć?
Że jest sprawdzona metoda, która sprawi, że będziesz w stanie wejść w czyjeś myśli, czyjeś serce tak głęboko, że druga osoba pokocha Twoją intuicję i wyczucie. Znając te zasady Twój rozmówca, choć czasem zupełnie Ci obcy, pomyśli, że znacie się od lat. Twoja rozmówczyni pokocha spotkania z Tobą. Pracę z Tobą.
Bo od razu zrozumiesz dlaczego danego dnia ktoś jest niemiły, nie chce współpracować, jest do Ciebie negatywnie nastawiony albo neguje wszystko to, co mówisz.
I tego wszystkiego możesz nauczyć się jak zwykłej tabliczki mnożenia.
Jak to możliwe?
To wynika z jednego, prostego faktu. My wszyscy. My ludzie odczuwamy te same emocje. To strach, gniew, smutek, niepokój, radość… Wszystkie te emocje są te same na całej kuli ziemskiej.
Idźmy dalej.
Jak rozumieć i stosować zasady empatii?
#1 Popatrz z innej perspektywy
To coś, czego zabrakło kobietom z pociągu. Za często patrzysz na innych przez własne soczewki. Pożycz czasem okulary rozmówcy i zobacz, jak wygląda jego świat.
Wściekasz się na pieszego, który zbyt wolno przechodzi przez pasy. Warczysz jak pies, któremu ktoś przydeptał ogon. A ten człowiek właśnie wraca prosto z przedszkola za rogiem, w którym po raz pierwszy zostawił swojego synka. Wszystko szło dobrze dopóki nie zaczął zamykać drzwi. Przerażone dziecko trzęsło się ze strachu, wylewając morze łez, wyrywając się ze wszystkich sił z ramion przedszkolanki, bo tak strasznie bał się, że tata już nigdy po niego nie wróci. Że zostawił go tatuś, z którym był przez ostatnie trzy lata w dzień i w nocy. Że ten człowiek, któremu ufał bezgranicznie, po raz pierwszy go zdradził. Zostawił. Odszedł. W milczeniu.
Dziecko nie rozumie przecież, że tak trzeba. I ten własnie dorosły, dobrze zbudowane facet, idący powolnym krokiem ze spuszczoną głową, sam zaczął płakać, szargany myślami o synku, bo jeszcze nigdy nie przeżył czegoś równie przejmującego.
A Ty trąbisz i wyzywasz pod nosem? Po drugiej stronie jest więcej historii niż myślisz. Poluzuj tę smycz absurdalnych emocji.
#2 Nie osądzaj zbyt szybko
To uwielbiasz, uwielbiamy najbardziej. To sport narodowy. To będzie trudne.
Widzisz matkę dającą dziecku słodkiego batonika za niecałą złotówkę.
Co za matka! Odebrać prawa! Książek nie czyta!? A co ze zbilansowaną dietą? Co ze zdrowym odżywianiem? Nie wie, że to sam cukier, że to pół tablicy Mendelejewa?
A ta matka właśnie wróciła po 11 godzinach pracy. Odebrała dziecko od dobrej, starszej już sąsiadki na emeryturze z klatki obok, która zgodziła się pomagać przy opiece. Ojciec odszedł jeszcze przed porodem. Matkę spotykał cios za ciosem. Jakby wygrała los na loterii nieszczęścia. I jeszcze dziś szef zakomunikował, że kupiec z Chin nie zapłacił faktury więc niestety, ale drugi miesiąc z rzędu nie dostanie swojej pensji. Swoich 1100 zł spisanych na kilku skrawkach wyblakłego papieru z napisem „Umowa zlecenie”, której i tak nikt nie zarejestrował.
Musiała pożyczyć, żeby zapłacić za czynsz, za rachunki, za jedzenie. Tego dnia zostało jej już tylko 30 zł. Chciała sprawić dziecku odrobinę radości, więc kupiła najtańszy batonik, jaki mieli w sklepie. Desperacko chciała ukryć przed tą małą istotą dramat w jakim się znalazła.
Nie każdy ma przed sobą otwarty arkusz życia i różne kolory flamastrów. Czasem zostaje tylko jeden, szary kolor, który ciągle przerywa i którym jakoś trzeba malować.
Podejdziesz zapytać dlaczego kupuje dziecku takie rzeczy? Ale nie z pogardy. Z troski o przyczynę.
#3 Rozpoznaj emocje
A jeśli uda Ci się już wejść w jakąś rozmowę to pomilcz czasem. Słuchaj. I postaw sobie jeden cel. Zrób wszystko, by rozpoznać emocje, jakie dokładnie teraz odczuwa ta osoba. Co ją paraliżuje?
To strach? Lęk? Przerażenie?
A może to radość? Uniesienie? Może akurat przeżywa najszczęśliwszy moment w życiu?
Jak to zrobić jeśli nie jesteś urodzonym psychologiem? Jest na to banalna metoda.
Przestań myśleć o sobie. O tym, co Ty chcesz powiedzieć zaraz potem, jak ten ktoś skończy. Raczej skup się na tym, co ta osoba chce powiedzieć w kolejnym zdaniu. Zapomnij o „ja, mnie, mi, mojego, moim…”
Przypomnij sobie jakiś moment z własnego życia, w którym byłeś tak kompletnie sam. Bez nadziei. Bez pomocy. Albo nieziemsko szczęśliwy. Przypomnij sobie to, co wtedy czułeś.
To może być jakaś wskazówka.
#4 Komunikuj
I jeśli już udało Ci się zrozumieć ten lęk, który paraliżuje drugą osobą to powiedz o tym. Powiedz, że wiesz, co ten ktoś przeżywa. Co odczuwa. Że wiesz, że musi się straszliwie bać na myśl, że może nie być w stanie przygotować jednego ciepłego posiłku dla dziecka, bo ktoś komuś nie zapłacił jakiejś faktury. Zanim zaczniesz podpowiadać co zrobić i jak pomóc opowiedz najpierw o tych właśnie emocjach, które zauważyłeś i które muszą być straszliwie przygnębiające. Albo niesamowicie ujmujące. Przeżyj te emocje razem z kimś. Przytul słowami. Tak wejdziesz w czyjeś myśli.
A dopiero potem szukaj rozwiązań.
Gdy już nauczysz się tak rozmawiać, tak zachowywać to będziesz wchodzić w ludzkie serca, umysły i myśli tak głęboko, że będziesz uwielbianym rozmówcą.
W artykule o tym czego nie robić po dołączeniu do nowego zespołu przeczytasz krótką historię dwóch mężczyzn i ich rozmowę. To też będzie pewną wskazówką.
Opanuj to w życiu. W takim zwykłym, codziennym. A w pracy i biznesie przyjdzie samo.
To jest potrzebne teraz bardziej niż kiedykolwiek.
Kiedy byliśmy dziećmi wszystko było prawdziwsze, bardziej szczere. Nie skrywaliśmy emocji. Nie uśmiechaliśmy się kiedy starsza siostrzyczka wyjeżdżała na trzytygodniową kolonię, ani nie udawaliśmy, że się cieszymy kiedy mama jechała na tygodniową delegację. Niczego nie robiliśmy na pokaz. Niczego nie ukrywaliśmy. Wszystko było proste. Jasne. A po wdepnięciu w dorosłość coś się zmieniło. Zaczęliśmy wstawiać kalki. Ból ukrywamy w uśmiechu. Wstydzimy się skakać z radości, bo ucierpi nasz wizerunek. Dlatego nigdy nie wiesz jaki bagaż historii kryje się za plecami naszego rozmówcy.
I gdy następnym razem dostaniesz plik z prezentacją dwa dni po terminie, o wątpliwej jakości, albo ktoś spóźni się 40 min na poranną odprawę to zamiast wyzywać, krzyczeć, osądzać, oplatać się tymi wszystkimi zgniłymi myślami usiądź na moment i zrozum, czy ktoś przypadkiem nie miał jakiegoś ciężkiego plecaka, który musiał nieść wyżej niż Twoja mała sakiewka.
Więcej empatii.
Od czego zacząć?
Kiedy następnym razem zaczepi Cię na ulicy przypadkowy bezdomny jegomość to zanim sięgniesz do kieszeni po drobne, zatrzymaj się na chwilę i zapytaj co się stało, że znalazł się w tym miejscu? Kim był zanim trafił na ulicę? Zanim zaczął pić. Bo zaczął. Niech opowie. A opowie.
Takie małe wyzwanie.
Polecam jako trening ducha.
Zrobisz to?
Źródło obrazka Free Vectors by vecteezy.com
Relacje międzyludzkie są skomplikowane, i to bardzo.
Ciekawy wpis
Bardzo dobry i wartościowy tekst, szczególnie w czasach wszechobecnego hejtu. Dobrym uzupełnieniem Twojego tekstu jest lektura Dale’a Carnegie, ale to pewnie już wiesz ;) pozdrawiam i powodzenia w dalszym pisaniu :)
Dzięki. Tak, ta książka powinna być lekturą obowiązkową w szkołach, a zamiast tego mieliśmy jakieś Ferdydurki…
Dokładnie, niestety za moich czasów szkolnych przedmioty takie jak przedsiębiorczość czy jakieś strzępy choćby psychologi i relacji z ludźmi, to była jakaś groteska. Szczerze mówiąc, nie wiem jak wygląda to dzisiaj, ale obawiam się, że za wiele się nie zmieniło. Najprostszym wytłumaczeniem w moim odczuciu są kadry, program i co tu dużo mówić wypłaty… Jaki specjalista z pasją chciałby uczyć dzieci, empatii i prawidłowego komunikowania się ze światem zewnętrznym za takie wynagrodzenie? Dlatego o finansach w szkole opowiadają ludzie (to nie ich wina), którzy sami bardzo często mają problemy finansowe, nie mówiąc już o relacjach :/
Tak, niestety smutna prawda
Oj Panowie… Chyba po łebkach „te jakieś ferdydurki” przeczytaliście. Bo Ferdydurke akurat jest właśnie o tym o czym rozmawiacie.
Jak szybko ludzie zazwyczaj oceniają innych, i tu nawet nie chodzi o pierwsze wrażenie, ale o tą niecierpliwość, aby natychmiast wyrobić sobie opinię o innych i móc przejść do innych spraw.