Ciągle, gdzieś tam słyszysz i oburzasz się niemiłosiernie, że kolejna genialna w swej mądrości firma poszukuje do pracy kandydata lat 25, z niebagatelnym dziesięcioletnim doświadczeniem zawodowym, najlepiej w kilku firmach, znającym przy tym biegle w mowie i piśmie język chiński, węgierski, duński, hebrajski i podstawy wietnamskiego.
Oburzasz się. Bo niby jak zdrowy, szanujący się student miałby zdobyć doświadczenie zawodowe w trakcie studiów?
A właśnie, że się da.