Mija kolejny rok Twojej pracy. Doszedłeś do pewnego etapu w swojej oszałamiającej karierze. Być może kilka razy trzeba było zmienić firmę, branżę, miasto. Doszkolić się z czegoś zupełnie nowego.
Robisz to, czego od Ciebie oczekują. Ogólnie jest nieźle. Dobrze zarabiasz. Wszyscy są z Ciebie zadowoleni. Manager, koledzy. Ale mimo to czujesz, że coś jest nie tak. Nie tak, jak być powinno. Z jakiegoś powodu nie budzisz się pełen dzikiego entuzjazmu. Pełen pasji.
Każdy poniedziałek, jak Buka z Muminków wyłania się z mroków nowego tygodnia i straszy…
Czy jest na to sposób? Jest.
Odpowiedź na krótkie pytanie: „O co chodzi?” jest prosta – nie lubisz tego, co robisz.
Twoja praca nie jest żadną pasją. To tylko smutny ciąg codziennych obowiązków do wykonania. Wybija five o’clock i i spadasz. Byle dalej. Byle szybciej.
Pasję to mogą realizować, co najwyżej, tancerze z You Can Dance. Ale nie ja… Moja praca jest średnio ciekawa. Wręcz śmiertelnie nudna. Jak flaki z olejem. I tak już być musi. No musi.
Swoją drogą, czy nie drażni Cię, gdy w tych wszystkich Talent Show wszyscy podkreślają, że mają taką a taką pasję? Albo gdy wszyscy producenci czegokolwiek w swoich mottach piszą (nie chcę nikogo urazić, chcę jedynie podkreślić pewien trend pojawiający się w reklamach):
„Budujemy domy z pasją”
„Pomożemy w przeprowadzce z pasją”
„Pasja do bidetów”
„Wywozimy śmieci z pasją”
Tak, jakby to było słowo klucz do przyciągnięcia klienta. Bo bez pasji już niczego dobrze nie zrobisz. Żaden dobry lider, manager nie pociągnie projektu bez pasji. Musisz mieć pasję do pracy w biurze. Musisz mieć pasję do pracy na budowie. Musisz mieć pasję do wszystkiego, co robisz. Rozmowy nie przejdziesz jeśli nie użyjesz tego słowa klucz.
Czym właściwie jest pasja i o co to całe halo?
Sprawdziłem.
Łacińskie słowo passio oznacza cierpienie, męka.
Hm… trochę dziwne. Cierpnie? Nie talent, zamiłowanie, motywacja, dążenie do celu?
No nie.
To dlatego Mel Gibson tak zatytułował, nominowany do Oscara w trzech kategoriach, swój film z 2004 roku o cierpieniu i śmierci Jezusa. Swoją drogą chyba najlepszy film opisujący tę historię. Na pewno oglądałeś. Sceny do bólu realistyczne.
I tu pojawia się pytanie…
Śledząc fabułę i treść filmu, czy było tam widać entuzjazm, radość, pokłady niespożytej energii, motywację, uśmiech i samozadowolenie?
Nawet nie pojawiło się tam słowo „pasja” w tym znaczeniu, jakie wszyscy obecnie znamy. Główny bohater miał przed sobą pewną śmierć. Ale też pewien cel – zmartwychwstanie i zbawienie nowo tworzącego się Kościoła.
Postaraj się na moment nie skupiać na swoich przekonaniach religijnych i politycznych, bez względu na to, jakie one są i podejdź do tego jak do zwykłej historii.
Tytułowy bohater przechodzi prawdziwą mękę, żeby zrealizować pewien cel, misję.
Nie chodzi tylko o ból fizyczny. Odwracają się od niego dawni znajomi. Jest poniżany. Pukają się w głowę słysząc, co wygaduje. Jeszcze niedawno każdy chciał go spotkać, porozmawiać, zaprosić. Każdy chciał być jego przyjacielem. Niejednemu pomógł. Teraz nie może liczyć na nikogo i ostatecznie umiera.
Zdarzyło Ci się kiedyś coś podobnego?
Brak akceptacji w zespole, niezrozumienie, czy po prostu nienadawanie na tych samych falach?
Trudna sprawa, prawda?
Wracając do historii biblijnej. Wizję głównego bohatera, lidera, kupili jego najbliżsi znajomi. Można powiedzieć „wspólnicy”, ponieważ razem chcieli coś stworzyć. Było ich dwunastu. No jedenastu. Jeden odłączył się odrobinę wcześniej.
Niestety. Widząc ile wysiłku trzeba włożyć w przeforsowanie pomysłu i jakie ryzyko to za sobą niesie szybko zrezygnowali ze wspólnego „biznesu”. Później żałowali i ostatecznie wrócili do początkowej idei. Ale były momenty załamania i depresji.
Ostatecznie cel został osiągnięty. Z kilkunastu facetów mamy teraz 2,2 miliarda chrześcijan.
Mówiąc krótko, co trzeci mieszkaniec naszej planety uwierzył w cel, jaki postawił sobie bohater „Pasji”.
Jak się to ma do biznesu i życia?
A no tak, że nie ma dróg na skróty. Jeśli dążysz do czegoś, co wydaje Ci się niemożliwe to:
Po pierwsze gratuluję, że decydujesz się dążyć do czegoś, co będzie bardzo trudno osiągnąć. Ale jeśli w coś wierzysz to mamy już część sukcesu za sobą. Oczywiście wiara to za mało. Ciężka praca to 90% do realizacji planu.
Po drugie. Przygotuj się na trudny czas. Nie będzie łatwo. Będą się dziwić czemu dodajesz sobie pracy. Po co bierzesz na siebie niepotrzebne ryzyko. Niepotrzebny stres.
Przykład:
Od zawsze uwielbiałeś kino i teatr. Marzyłeś o byciu aktorem, przekazywaniu ludziom emocji, o scenie, o publiczności, o światłach, o oklaskach, o wcielaniu się w różne postacie.
A gdzie jesteś?
Pracujesz jako manager w małej firmie. Nieźle zarabiasz. Masz wszystkie cechy dobrego kierownika. Ludzi Ci ufają. Mają o Tobie dobrą opinię.
Na ile trzeba być szalonym, żeby rzucić to wszystko i zostać aktorem?
A może jesteś w zupełnie innym miejscu?
Jeszcze nigdzie nie pracujesz, bo dopiero co zdałeś maturę i wszyscy doradzają Ci studia ekonomiczne. Tam jest praca i bez wysiłku się na nie dostaniesz.
A do szkoły aktorskiej aplikuje 15 osób na miejsce. Jeśli uda Ci się dostać, to może za drugim czy czwartym razem. I nawet jeśli się dostaniesz, szczęśliwie pozdajesz wszystkie egzaminy, to i tak czeka Cię kilka lat biegania od castingu do castingu w nadziei na choć drobną, drugoplanową rolę w serialu dla gimnazjalistów. O dobrych pieniądzach możesz zapomnieć. Przynajmniej na kilka lat…
Tak, trzeba być stukniętym, żeby podjąć takie ryzyko. Wszyscy będą Ci to odradzać. Włącznie z własną rodziną i najbliższymi przyjaciółmi. Będzie ciężko. Będą kryzysy. Będzie stres i zastanawianie się, czy naprawdę warto.
Większość ludzi sobie odpuszcza przy pierwszym kryzysie.
Ale chcesz znać prawdę?
Większość wielkich aktorów przeszło właśnie taką drogę! Nieliczni mieli znanych rodziców i dobre kontakty.
Tak to już jest. Jeśli chcesz być w czymś świetny to musisz podejmować ryzyko i trudne decyzje. Musisz trochę pocierpieć. Przynajmniej na początku. Jeśli coś przyjdzie zbyt łatwo to znaczy, że nie jest to nic wielkiego. Pamiętaj. Pasja to cierpienie.
Ale błagam. Nie obudź się po pięćdziesiątce dochodząc do wniosku, że właściwie to Ty nigdy nie lubiłeś tego, co robisz. A to, co naprawdę Cię kręci, było zawsze zbyt ryzykowne.
Weź się w garść. Jedno masz życie. Zastanów się nad tym co kochasz, lubisz, co sprawia Ci przyjemność. Ustal plan, który może przybliżyć Cię do tego celu. Ustal terminy kolejnych etapów. Opowiedz o tym bliskiej Ci osobie. Wymyśl plan awaryjny w razie porażki. I zacznij działać.
Odpowiedz