Pochodziła z Texasu.
Miała na imię Pam.
Zakochała się. Kilka lat później byli już małżeństwem. On zaczął studiować medycynę. Ona rzuciła swoje studia. Chciała zarobić na studia męża i rodzinę. Jako kelnerka.
Miała swoje plany. Marzyła o pracy w przemyśle modowym. Ale szybko pojawiły się dzieci. Śliczna córeczka i dwóch wspaniałych chłopców. Kochała je nad życie. Interesowała się zdrowym stylem życia. Była zdrowa. Była szczęśliwa. Bardzo. Do tego jednego dnia…
Rok 1990. Lekarz pokazuje wyniki. Cholesterol ponad normę. 242. Norma to maksymalnie 200. Była przecież młoda. Bała się o siebie, o dzieci, o męża. Ryzyko zawału i udaru wzrosło dramatycznie. Zawsze zdrowo się odżywiała. Choć uwielbiała lody i kochała sery.
Polub fanpage na facebooku a będziesz na bieżąco z podobnymi historiami Klik
Przeszła na restrykcyjną dietę. Opracowała własne metody. Zwiększyła ilość ćwiczeń. Była brutalnie konsekwentna. Nie robiła odstępstw. Nie rezygnowała. Chodziło o jej życie. Po pół roku odebrała powtórzone wyniki.
Kiedy otwierała kopertę serce biło jej jak gdyby miało zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej. Powolnym ruchem wyjęła biały kawałek papieru.
Udało się! Wyniki były o niebo lepsze.
Mike zawszę ją wspierał. Kochał najbardziej na świecie. Kupił jej bilet na wakacje. Chciał, żeby odpoczęła po tym wszystkim.
Poleciała, choć był to jej pierwszy pobyt na pokładzie samolotu. Wróciła pełna energii. Była taka szczęśliwa. Pokonała strach przed chorobą i chciała wykrzyczeć to całemu światu.
Postanowiła napisać książkę. Książkę kucharską o zdrowym żywieniu, które sama stosowała i które przywróciło ją do zdrowia. Miała już tytuł: Butter Busters! Pogromcy masła. Ten tytuł stał mi się osobiście jakoś bliski. ;)
Pisała ją cały rok.
Udało się. Skończyła. Mąż pomagał jej jak mógł.
Nie miała pojęcia jak ją wydać. Z kompletnego braku wiedzy postanowiła zrobić to sama. Odwiedziła kilka drukarni. Wybrała jedną. Chcieli 30 000 dolarów. Nie miała tych pieniędzy. Była załamana. Chciała zrealizować to marzenie jak nic na świecie. Nie miała pojęcia, że to aż taka kwota.
– Weźmiemy kredyt – powiedział Mike.
– Oszalałeś!? Kredyt!? W naszej sytuacji to niemożliwe. Nie dostaniemy – tak naprawdę bardzo się bała. To była dla niej ogromna kwota.
Kilka dni później siedzieli już w oddziale podpisując umowę. Dostali pieniądze. Od razu zapłaciła za druk. Nie mogła się doczekać zapachu farby drukarskiej książki, którą niebawem miała trzymać w ręku. Którą miały kupić tysiące, miliony ludzi desperacko szukających pomocy.
Czekała na pierwszy egzemplarz.
Ale coś było nie tak. Wszystko szło wolno. Za wolno. Właściciel przekładał dzień oddania gotowej publikacji. Pam pojawiała się w drukarni każdego dnia. Zaczął ogarniać ją niepokój, że źle wybrała. Że nadwyrężyła zaufanie męża i narazi rodziną na miażdżący dług, który doprowadzi ją do biedy.
Miała rację.
Pewnego dnia przyszła jak co dzień do drukarni. Drzwi były zamknięte. Padał deszcz. Z trudem przedostała się pod wejście. Było zamknięte. Pukała. Nie chcieli otworzyć. Wezwała policję. Wyważyli drzwi. Właściciel był w środku. Rozłożył ręce. Zbankrutował. Pieniądze przepadły. Oszukali ją.
Została z rękopisem…
Była już milimetr od najwyższej strefy nieba, a upadła poniżej bruku. Znalazła swoją misję i straciła ją zanim jeszcze zaczęła.
Załamała się. Zamknęła w sypialni i zaczęła płakać. Pozornie drobna rzecz dla setek ludzi, dla niej była końcem świata. Końcem jakiegoś marzenia. Rozpacz sięgnęła zenitu. Do pokoju wszedł mąż.
– Wiem… weźmy kolejną pożyczkę! – krzyknął jak gdyby był niespełna rozumu.
– Oszalałeś… Nie dostaniemy kolejnej. Zresztą to za duże ryzyko. Już po wszystkim. Zapomnij o książce. Ja już zapomniałam.
Jeszcze w tym samym tygodniu znowu pojawili się w banku. Kolejne 30 000 dolarów. Pam bała się jak nigdy przedtem. Mike był spokojniejszy. Zebrała się w sobie. Wzięła te pieniądze. Dostała drugą szansę.
Znalazła nową drukarnię, choć z olbrzymim trudem zaufała nowemu wydawcy.
Ale tym razem swoje myśli przelane na papier i zapach druku poczuła już po kilku tygodniach. 5 000 egzemplarzy gotowych do sprzedaży w niespełna 20 dni.
Tylko jak to sprzedać?
Poszła do jakiejś gazety. Opowiedziała swoją historię. Wywiad poszedł w nakładzie ogólnokrajowym. Lokalna telewizja też ją zaprosiła. Opowiedziała o swoim bólu, o strachu, o tym wszystkim co paraliżowało ją przez ostatnie miesiące. O tym, że naraziła swoja rodzinę na przysiółek. Bo chciała zrealizować marzenie. Jakiś wyimaginowany cel.
5 000 książek rozeszło się szybciej niż czas druku. Musiała zatrudnić swoje dzieci do nadawania paczek. Salon, w którym się bawiły zamieniła na magazyn.
Półtora roku. Tyle czasu upłynęło od wydania.
Sprzedała prawie pół miliona kopii.
Ale to nie wszystko. Zgodziła się na druk w kolejnej drukarni. Takiej o zasięgu ogólnokrajowym. Z Nowego Jorku.
Postawili jednak warunek. Miała spotykać się z czytelnikami. Szereg spotkań, rozmów, fleszy w całym kraju. Przeraziło ją to.
Może dla Ciebie to byłby pikuś. Dla niej nie.
Była raczej zamknięta w sobie. Nie lubiła tłumów. Sukces przyszedł zbyt szybko. Nie zdążyła się przygotować. Tych spotkań bała się tak straszliwie, że płakała całymi dniami. Dostała nawet hiperwentylacji.
Ale chodziło o jej marzenia. O jej trójkę dzieci. O męża, który ani przez moment nie zwątpił w nią. Postawili wszystko na jedną kartę. To chyba dało jej siłę.
Przemogła się. Zaczęła opowiadać publicznie o sobie, o swojej historii, o swoich marzeniach.
Ostatecznie książkę kupiło prawie 1 500 000 ludzi.
Ja też ją kupiłem. Nie dlatego, że interesuję się zdrowym odżywianiem. Dlatego, że zainspirowała mnie jej historia.
Była cichą, skrytą, nieśmiałą osobą. Nie była ani urodzonym mówcą, ani urodzonym zwycięzcą. Miała wszystkie cechy introwertyka. Nie miała prawa na jakiś tam sukces. Miała tylko ciche marzenie. I miała kogoś, kto w nie uwierzył. Kto w nią uwierzył. Miała misję, by pomóc ludziom zadbać o swoje życie. I ta jedna myśl tkwiła w jej głowie przez cały ten czas. Strach, który jej towarzyszył zafundował jej niejedną bezsenną noc.
Historia ta jest bliska Blakowi Mycoskie. Temu samemu, który stworzył niesamowitą firmę TOMS. To historia kogoś bardzo mu bliskiego. To historia jego matki. To on był tym dzieckiem, które pakowało książki w salonie. I nie mówił o tym, ale jestem pewien, że to jego mama zainspirowała go do założenia swojej firmy.
Pam jest żoną Mike’a od 47 lat. Romans jej życia trwa prawie pół wieku. Szczęśliwa rodzina. Odnieśli sukces. Nie zbzikowali.
Gepostet von Pam Mycoskie am Dienstag, 15. November 2016
Wszyscy się boimy. Strach to uczucie, które będzie z nami do końca życia. Nie ważne kim jesteśmy i co robimy. Myślisz, że jakikolwiek sukces, zrealizowane marzenie przyszło bez strachu?
Nie ma historii realizacji wielkich marzeń bez strachu. Po prostu o tym nie wiemy, bo o tym się nie mówi. Przyznajemy się do sukcesów. Porażki, strach, całą mękę w dotarciu do celu chowamy gdzieś pod podłogą.
Ale nie unikniesz tego.
Jeśli myślisz o czymś, planujesz coś, zaczynasz realizować i… śmiertelnie się boisz, to dobrze. Bo jesteś na właściwej drodze.
Tylko nie przestawaj.
Nawet nie wiesz jak blisko jesteś.
Kurcze, ten tekst był tak dobry, tak mnie poruszył… Mam mnóstwo planów i celów do spełnienia na przyszłość, boję się niektórych, bo wiem, że będą trudne – dla mnie, osoby, która nie potrafi nawet się odezwać normalnie do ludzi, ale się stara jak tylko może. Mimo, że strach mnie w pewnych momentach paraliżuje, myślę sobie ,,Cholera, rzucam to, przecież i tak się nie uda”, to później żałuję, że w ogóle miałam taką myśl. ,,Jeśli myślisz o czymś, planujesz coś, zaczynasz realizować i… śmiertelnie się boisz, to dobrze. Bo jesteś na właściwej drodze. Tylko nie przestawaj. Nawet nie wiesz jak blisko jesteś.”. człowieku, ja sobie to na ścianę chyba powieszę! Jestem przeszczęśliwa, że trafiłam na ten blog i mogę przeczytać coś tak fantastycznego.
Klaudia, nawet nie wiesz jak ucieszył mnie Twój komentarz.