Już Ci się znudziło. Przeszło Ci.
Ta młodzieńcza pasja. Ten duch młodego powstańca, który chce walczyć, wszystko pozmieniać, pokazać, że wszyscy robią źle. Że lepiej inaczej.
Już nie palisz się w pracy do wszystkiego jak pochodnia.
Dlaczego?
Chyba każdemu zdarzyło się wymyślić coś genialnego. Czegoś co miało sprawić, że Ty i koledzy z działu zaoszczędzą parę czy paręnaście nawet godzin miesięcznie tej bezsensownej pracy.
Zdarzyło się.
Ale gdy z oczami jak 5 złotych pobiegłeś powiedzieć o tym szefowi to… odbiłeś się jak mucha od ogromnej szyby. Niby da się przelecieć. Dopóki nie spróbuje. Niby wysłuchał. Niby przytaknął. Niby. Ale ogólnie to usiądź i zajmij się robotą.
– Weź głęboki wdech i wracaj do pracy.
Potem tylko złość, demotywacja i takie tam. Firma bez sensu, wszyscy bez sensu. Jedyne co możesz zrobić to zamanifestować swój zły humor.
Dlaczego tak jest?
Albo może inaczej.
Co zrobić, żeby tak nie było? Co robisz źle? Dlaczego nikt Cię nie słucha? Twoich genialnych pomysłów?
Już mówię…
#1 Nie mówisz co dalej
Gadasz, gadasz… a to co powinieneś zrobić to opowiedzieć o pomyśle, ale…
…przynieść ze sobą plan.
Taki krótki, króciutki. Zwykła jak płyn Ludwig lista z kolejnymi krokami co zrobić trzeba.
Do kogo zadzwonić?
Z kim prozmawiać?
I absolutnie podkreśl, że Twój szef nie będzie miał z tego powodu dodatkowych 10 godzin pracy w tygodniu. Że weźmiesz to na klatę i pociągniesz sam. I na początku to powiedz. Od razu.
Dostaniesz trzy razy tak.
2# Nie mówisz ile dokładnie będzie tej oszczędności
Światem rządzi pieniądz.
W świecie firm i biznesu szczególnie.
Zadowolenie, satysfakcja itd. też, ale 5 razy szybciej ktoś zgodzi się na zrobienie czegoś jeśli z tego będzie pieniądz niż tylko szczery uśmiech i to błogie „poczucie”, że jest ciut lepiej.
No więc usiądź i spróbuj policzyć. Ile godzin, ile dni, zaoszczędzi Twoje rozwiązanie firmie. Potem połącz to ze średnią ceną roboczogodziny czy czymkolwiek mierzalnym i proszę.
Mniej reklamacji, mniej błędów, mniej klikania, mniej sprawdzania to mniej niepotrzebnej, bezwartościowej pracy, za którą ktoś zapłacić musi. Ale policz. Nie bój się tego liczydła.
I dopiero wtedy ktoś połączy te kropki i zrozumie, że to faktycznie oszczędność.
#3 Nie mówisz jak to pomoże konkretnej osobie
A może… to właśnie co wymyśliłeś rozwiąże jakiś problem, który dotyka dokładnie Twojego szefa czy kogokolwiek komu próbujesz sprzedać swój złoty plan.
Może prościej.
Pomyśl co konkretnie będzie z tego pomysłu miała osoba, która ma Cię wesprzeć.
Mniej pracy?
Oszczędność czasu?
Pochwalenie się genialnym rozwiązaniem przed szefem szefa?
Pomyśl czy jest coś takiego… a jeśli nie ma to wymyśl!
Czy to pomoże?
Nie mam zielonego pojęcia. Ale może warto spróbować?
Odpowiedz