Niech zgadnę.
Też uwielbiasz tę czerwoną, świecącą ciężarówkę Coca Coli, która pędzi i rozświetla zaśnieżone drogi i wioski przy cudownej muzyce „Coraz bliżej święta”. A gdy zajedzie do Twojego miasta (bo już trąbią o tym w radio) i uda Ci się zrobić przy niej fotkę to od razu chwalisz się komu popadnie, bo oto spełnia się Twój sen sprzed lat.
A jeszcze bardziej podoba Ci się widok całych rodzin i dzieci, które patrząc na ten magiczny pojazd piszczą z zachwytu, przytulając się do rodziców, którzy rzucili wszystko, żeby tylko pokazać im tę migocącą maszynę. Nic nie jest wtedy ważniejsze. A tata koniecznie musi je podsadzić, żeby mogły usiąść za kierownicą, by spełnić swoje kolejne, małe, dziecięce marzenie.
I też pewnie kochasz…
…tego starszego, grubiutkiego pana z długą brodą, z lekką nadwagą, ubranego w czerwony kubraczek. Tak, tego samego, który z uśmiechem popija czarny, gazowany napój między jednym kominem a drugim, trzymając ogromny worek tuż obok swoich sań, zaparkowanych na zaśnieżonym, stromym dachu. I nie dziwiło Cię nigdy, dlaczego te sanie nie spadały.
Ale jedna tylko, jedyna rzecz, które tak troszeczkę Ci nie pasuje, albo ciut gryzie, no czasem zastanawia, swędzi i do refleksji skłania to to, że wielka korporacja brutalnie przerobiła świętego Mikołaja, biskupa z Miry, tak, żeby stworzyć sobie swój produkt marketingowy. Wymyśliła sobie dziaduszka w czerwonym, to kolor Coca Coli przecież, profanując obraz prawdziwej postaci – biskupa. Bo krąży po świecie taka informacja, prawda?
I pewnie nie raz mówisz o tym swoim zdegustowaniu znajomymi. Bo tak trochę to kochasz, ale też trochę nie lubisz.
Przyznaj.
A co, jeśli powiem Ci, że to nieprawda?
Usiądź.
Jest rok 1928. The Coca-Cola Company wprowadza sprzedaż orzeźwiającego, gazowanego napoju w szklanych butelkach. Do tej pory klient mógł ją kupić tylko z dystrybutora. Wiedziałeś o tym?
Sprzedaż w butelkach ma pozwolić wejść przyszłemu gigantowi do domowych lodówek swoich klientów. To gwarancja wyższej sprzedaży, zysków, ekspansji itd. Jakiś przełom.
Ale zaraz, zaraz …jak sprawić, by klient pił zimny napój zimą? Przecież to martwy okres.
W tym celu w roku 1930 firma zatrudnia rysownika Haddona Sundblom, by pomógł właśnie w promocji napoju zimą. Ma stworzyć postać świętego Mikołaja, który stanie się jakimś nowym symbolem. Ta postać doskonale kojarzy się ze Świętami Bożego Narodzenia.
Sundblom od razu wziął się do pracy.
Po wielu miesiącach w grudniu 1931 w The Saturday Evening ukazuje się pierwsza reklama zimnego, gazowanego napoju, który trzyma w dłoni uśmiechnięty, pucołowaty starszy pan z długą brodą.
Tak wyglądało jego pierwsze dzieło.
Nowa odsłona Coca Coli pojawia się i w innych magazynach. Ladies Home Journal, National Geographic, The New Yorker i innych.
Przez kolejnych trzydzieści lat ten sam autor rysował rożne wersje, różne formy tej samej postaci. Ostatnie jego dzieło powstało w roku 1964. Dziś oryginały rysunków mają niezwykłą wartość kolekcjonerską i są prezentowane w galeriach na całym świecie.
Kampania okazała się wielkim sukcesem. Młodzi marketerzy, uczcie się ; )
No ale wróćmy do tych kolorów Coca Coli i samej postaci…
Flagowy kolor Coca Coli to czerwień. Podobnie jak ubranie postaci z reklamy. Czyli się zgadza.
Św. Mikołaj jest przerobioną wersją biskupa z Miry i nie ma już nic wspólnego z oryginałem, tak? No tak.
Ale uwaga…
…to nie Coca Cola dokonała tej zmiany! To nie oni. A kolor kubraczka nie ma nic wspólnego z kolorem brandu.
Dlaczego?
Już mówię.
Otóż Sundblom potrzebował inspiracji. Posłużył się wierszem z 1822 r., który napisał Clement Clark Moore’s – A Visit from St. Nicholas. Rysownik przelał tylko na papier szczegółowy opis Mikołaja według Moore-a.
Była to ciepła, przyjazna postać od głowy to stóp ubrana w ciepłe futro. Miał szeroką twarz, wąskie, uśmiechnięte usta, czerwony jak czereśnia nos i różane policzki. Z podbródka wychodziła biała jak śnieg broda. Był dobrym, wesołym, starym elfem z brzuszkiem.
Widzisz. Już 100 lat wcześniej ktoś przerobił świętego.
A co z kolorem płaszcza?
Cóż. Postać Mikołaja była tworzona dużo wcześniej. W czerwonym płaszczu właśnie. Robił to już w 1862 roku znany polityczny rysownik Thomas Nast, który nawet trochę go upolitycznił, pokazując go jako zwolennika Unii w trakcie Wojny Secesyjnej. A kolor jego płaszcza zmieniał od brązowawego do czerwieni. Niewiele miało to wspólnego z kolorami Coca Coli, bo firma jeszcze wtedy nie istniała!
Sam Mikołaj był rysowany w czerwonym na długo przed historycznym rysunkiem Sundbloma.
Zobacz.
Rok 1906
Rok 1908
Rok 1925
Przykro mi.
Nie, to nie Coca Cola stworzyła amerykańską postać świętego. Coca Cola tylko zaadaptowała istniejącą już wersję i miała na tyle wysoki budżet, by wypromować go na całym świecie. Swoją drogą genialny sposób, by przekonać ludzi, żeby pili zimną colę, gdy na zewnątrz skrzypi mróz.
Ale pewne jest, że jeśli nie oni to prędzej, czy później kto inny użyłby tej postaci w czerwonym do promowania swoich produktów. Widzielibyśmy go pewnie obok samochodów Forda, albo trzymającego frytki z Maca.
Także niestety, nie ma sensu już rozpowszechniać tych newsów. Przerobienie a promowanie to dwie różne sprawy przecież.
No dobra.
Sam kiedyś rozpowszechniałem te niesprawdzone informacje. To takie moje zadośćuczynienie.
P.S. Aha. I to nie jest wpis sponsorowany ani też audycja nie zawiera lokowania produktu.
Odpowiedz