To miała być wspaniała noc. Widowisko, jakiego świat dotąd nie widział. Oczy milionów ludzi wpatrzone tylko w ten jeden punkt. W to jedno miejsce na ziemi, przez które serca miały zabić o wiele szybciej.
Jest 26 maja 1999. Barcelona. Duma Katalonii.
Legendarny Camp Nou wypełniony po brzegi. Rodzice ze łzami w oczach wpatrzeni w swoje dzieci, które właśnie spełniają swoje pierwsze, wielkie marzenie – zobaczyć finał Ligi Mistrzów na własne oczy.
Bezchmurne niebo. Nieco ponad 20 stopni. Wyłaniające się gwiazdy pomagają jupiterom oświetlić murawę i trzypoziomowe trybuny, które goszczą dziś aż 90 tysięcy fanów sportu. Tego sportu, który sprawił, że świat już nigdy nie będzie taki sam.
Miałem 11 lat i choć piłki nożnej nie śledziłem z tygodnia na tydzień to ten mecz pamiętam do dziś.
Na murawę wjeżdża słynna śpiewaczka operowa Montserrat Caballé. 12 lat wcześniej nagrała legendarny utwór „Barcelona” z Freddiem Mercurym. Dziś wykonuje go sama. Freddy odszedł 8 lat wcześniej zostawiając po sobie muzykę, która już chyba nigdy nie przestanie zachwycać. Tego wieczoru partia lidera Queen leci na ogromnym telebimie. Na trybunach zapada cisza. Przeogromna. Majestatyczny utwór rozbrzmiewa po całej stolicy Katalonii.
Po skończonym arcydziele wybucha fala oklasków. Kibice wprawiają stadion w drżenie.
Po chwili na zieloną murawę wkraczają zawodnicy dwóch finałowych klubów. Manchester United zmierzy się z bawarskim Bayernem Monachium. Pierluigi Colina sygnalizuje początek finału swoim włoskim gwizdkiem.
Akcja!
Od pierwszej minuty oba zespoły pokazują ogromnego ducha walki. Krótkie podania. Szybka wymiana. Drybling. Podanie. Przejmuje przeciwnik. Podanie. Górna piłka w pole karne. Szósta minuta. Faul!
Ronny Johnsen celowo popycha napastnika Bayernu. Rzut wolny. Przymierza się Mario Basler. Niskie uderzenie. Tuż obok muru. Gol!
Schmeichel bez szans.
Podopieczni Alexa Fergusona tracą pierwszą bramkę. Ale nie nadzieję. Walczą jeszcze mocniej. Bayern nie daje za wygraną. Mimo morderczego wysiłku Beckham i Yorke nie są w stanie stworzyć cienia szansy na bramkę. Cole znajduje lukę. Uderza. Olivier Kahn jest szybszy. Łapie bezpiecznie piłkę.
Koniec pierwszej połowy. 1:0 dla Niemców.
– Po tym meczu Puchar Europy będzie zaledwie sześć stóp od was i jeżeli przegramy, to nie będziecie go mogli nawet dotknąć.(…) No, więc wychodźcie, k***, na boisko i nie ważcie się wracać, jeśli nie dacie z siebie wszystkiego – mówi Alex Ferguson do swoich podopiecznych.
Gwizdek sędziego rozpoczyna drugą połowę. Piłka porusza się jeszcze szybciej. Niemcy mocniejsi. Kolejna okazja. Strzał. Nad poprzeczką. Aj!
Piłka przechodzi na drugą połowę. Cole wychodzi na czystą pozycję. Dobiega do pola karnego. Obrońca bezlitośnie podcina go tuż przed oddaniem strzału. Kibice wrzeszczą. Gra toczy się dalej.
Niemiecki napastnik omija trzech obrońców. Podcina piłkę tuż przed polem karnym. Słupek. Co za szczęście!
Beckham fauluje kolejny raz.
Pole karne United. Wrzutka do Janckera. Składa się. Przewrotka. Strzał. Poprzeczka! Kibice wstają.
Zegar niemiłosiernie zbliża się do 90 minuty. Ekipa UEFA przystraja już srebrny puchar w bawarskie wstążki. Widowisko dobiega końca. Łzy w oczach angielskich fanów. Sędzia dolicza 3 minuty. Rzut różny dla Manchesteru. W pole karne Bayernu wbiega bramkarz przeciwników. Wrzutka. Piłka wybita. Z impetem uderza w kierunku bramki legendarny Ryan Giggs. Poprawia Teddy Sheringham.
Gol!
Będzie remis! Będzie dogrywka! Coś niesamowitego.
Niemcy otrzymują zupełnie niespodziewany cios. Mijają kolejne dwie minuty. Sędzia nie gwiżdże. Nie kończy spotkania. Kibice wściekli. Kolejny rzut różny dla Anglików. Wykonuje Dawid Backham. Niska piłka ląduje na nodze Sheringama. Potem trafia do Ole Gunnara Solskjæra. Ten kopie w powietrze. Jakby przypadkiem. Obrońcy nie reagują.
Gol!!!
Colina kończy spotkanie. Ferguson i jego Manchester wygrywają w niewiarygodny sposób. W doliczonym czasie. Gdy mecz był już przesądzony. Niemcy płaczą. Nie mogą uwierzyć. Łapią się za głowy.
A Manchester przechodzi do historii. W dwie minuty zmienia losy meczu.
Ah! Co to były za emocje.
Ale czy to był przypadek?
Każdy szanujący się kibic wie, że nie. To nie był przypadek.
Ferguson przejrzał trenera swoich rywali. Wiedział, że w pewnym momencie z boiska zejdzie dwóch najbardziej niebezpiecznych strzelców Bayernu. W momencie, w którym niemiecki trener uzna, że zwycięstwo jest przesądzone. I tak też się stało. Skrzydłowy Alex Zickler zszedł w 71 min, a Basler w 87. Dwaj niesamowicie silni zawodnicy. Filary zespołu. To był moment, w którym Ferguson zmienił kluczową taktykę. Przesunął do przodu więcej zawodników, bo bez tych dwóch skrzydłowych trudniej było przełamać angielską obronę.
To dało zwycięstwo.
A kim właściwie jest Alex Ferguson?
To legenda futbolu. 26 lat trenował jeden z największych klubów świata. Zdobył aż 49 trofeów, co czyni go najbardziej utytułowanym trenerem w historii.
Dlaczego był świetnym liderem?
Umówmy się. Który trener utrzymuje się na stołku dłużej niż 3-4 lata? Coś w nim musiało być. Coś, co sprawiało, że klub nie pozwalał mu odejść. Zawodnicy i kibice na tym stanowisku widzieli tylko jego.
#1 Wpajał wartości
On nie uczył grać w piłkę. On uczył ich żyć. Uczył ich być prawym i dojrzałym, jakkolwiek górnolotnie to brzmi.
Myślisz, że łatwo zdyscyplinować zespół młodych gnojków z sianem w głowie, którzy w wieku dwudziestu paru lat zarabiają kilkanaście milionów rocznie?
Do tego są uwielbiani, kochani, dzieci noszą koszulki z ich zdjęciem i kupują tornistry wymalowane w kolory ich zespołu, a dziewczyny tatuują sobie ich podobizny na brzuchu czy gdzie tam jeszcze.
Schludność, dyscyplina, zarządzanie czasem, zakaz przeklinania na boisku, duch sportowy, duch walki, ambicje, punktualność. Za głupie spóźnienie wielka gwiazda, Beckham wylatywał z boiska jak zbity pies.
Zdarzało się, że rzucił puszką coli o ścianę, tak, że oblała wszystkich zawodników, po tym jak dowiedział się, że dzień wcześniej ktoś ich zobaczył w jakimś barze kompletnie pijanych.
Kurs e-mailowy, w którym w ciągu 7 dni poruszam 7 najważniejszych obszarów zarządzania zespołem. Dowiesz się m.in. jak wyznaczać cele, jak podnosić motywację zespołu, jak integrować zespół i budować zaangażowanie, ale też jak zadbać o siebie i swój work-life balance. Dołącz za darmo.
#2 Krytykował wprost
Kiedy ktoś coś zawalił w Manchesterze Alex Ferguson stosował pewną metodą. Cały ochrzan, złość i furię wygarniał zawodnikowi patrząc mu prosto w twarz. W bardzo, bardzo bliskiej odległości. W tym czasie zawodnik miał stać i wysłuchać, co ma do powiedzenia trener. Nierzadko częstował epitetami. Ale nikt nie ważył się odezwać.
Nazywali to „suszarką”.
Reagował od razu. Nie budował głupich teorii o zawodniku. Nie opowiadał wokół, jaki to ten czy tamten jest tępy. Sprawę załatwiał z miejsca.
No był trochę furiatem. Ale pamiętaj, że miał do czynienia z bandą młodych, rozkapryszonych dzieciaków.
Także uważaj, żeby przypadkiem nie ulec pokusie obgadywania zamiast odważnego zwrócenia uwagi zainteresowanemu.
#3 Budował silne charaktery
Pewnie słyszałeś o słynnym kopnięciu butem w Beckhama. Tak. Oberwał od trenera w twarz. Miał rozcięty łuk brwiowy i kilka szwów. Rzucił też wcześniej butem w innego zawodnika, Starka. Także to nie był jego pierwszy popis.
Dlaczego to zrobił?
Był lekkim świrem. Tak.
Ale tłumaczył to próbą charakteru. Chciał zobaczyć, czy upokorzony młody kopacz podniesie się z tego i będzie walczył jeszcze bardziej, czy może będzie użalał się nad sobą przez kolejne pół roku, strzeli pokazowego focha, a na koniec zmieni klub.
#4 Angażował zawodników w proces decyzyjny
Był rok 1992.
Alex usłyszał przypadkiem rozmowę swoich piłkarzy w szatni. Kapitan Manchesteru, Steve Bruce był zachwycony grą francuskiego snajpera, Erica Cantony. Grał on wtedy w Leeds United. Ferguson pociągnął temat. Chciał zrozumieć, dlaczego jego podopieczni chcieliby grać z tym Francuzem. Co im się w nim tak spodobało. Co ich tak zachwyciło.
Rok później Manchester kupił Cantonę.
Pozwalasz czasem swoim podopiecznym wziąć udział w podejmowaniu jakiejś decyzji? W zatrudnieniu kogoś nowego? W wyborze nowego dostawcy? W czymkolwiek?
Podobne metody stosował Ricardo Semler, którego historię opisałem w poście o Dwudziestolatku, który wywołał rewolucję w zarządzaniu
#5 Ciągle się uczył
Alex Ferguson był fenomenalnym trenerem. Wielu mogło mu buty wiązać. Potrafił motywować, ustawiać taktykę, miał intuicję, charyzmę i niezwykły talent. Ale ciągle się dokształcał. Nigdy nie stwierdził, że wie więcej niż ktokolwiek. Że wie wszystko.
Spędzał masę czasu na czytaniu. Poznawał techniki stosowane przez innych trenerów. Nie tylko piłki nożnej. Miał swoich mentalnych mentorów. Czytał o trenerach koszykówki i generałach wojsk. Chciał poznać wizję innych. Kiedy najlepiej się wycofać, a kiedy napierać. Nawet raz zabrał piłkarzy United do bazy SAS.
Jest kupa metod, które mogą przyspieszyć Twój rozwój. Kilka przykładów opisałem w artykule Jak wyróżnić się w pracy i przyspieszyć swój rozwój.
Wydaje Ci się, że już wiesz wszystko i nie warto się uczyć? To znaczy, że nie wiesz nic.
#6 Miał odwagę eksperymentować
W sezonie klub potrafił rozegrać ponad pięćdziesiąt meczów. Alex nie poprzestawał na jednym i tym samym schemacie.
Zmieniał taktykę, ustawienia, strategie. Sprawdzał, co działa, a co może spokojnie wyrzucić do kosza.
Jeśli coś idzie nie tak w zespole to nie bój się czegoś zmienić. Poeksperymentować. Zmienić kompletnie wizję. Nie zawsze to, co działało w Twojej poprzedniej firmie będzie działać i tu.
#7 Alex Ferguson znał swój zespół na wylot
Jako jeden z nielicznych organizował bardzo, ale to bardzo szczegółowe badania lekarskie. Przed sezonem kazał rozkładać na sali gimnastycznej 15 punktów medycznych. Każdy zawodnik przez nie przechodził. To były testy kardiologiczne, szczepienia, USG ścięgien, badania krwi, zębów itd. Niewielu trenerów to robiło.
Po co?
Musiał wiedzieć, kto w danym sezonie jest bardziej, a kto mniej narażony na kontuzje. Mógł wtedy zaplanować każdy mecz, minimalizując ryzyko utraty dobrego, ale podatnego na kontuzję zawodnika.
Nie tylko znał mocne i słabe strony swojego zespołu, ale potrafił tym zarządzić. Uważał, że meczy nie wygrywa się w 11, ale w 8 zawodników. Bo zawsze co najmniej trzech jest w gorszej formie.
Oprócz tego znał predyspozycje swojej drużyny. Bywali zawodnicy, którzy mieli coś na miarę ADHD. Nie mogli się na boisku nudzić. Należał do nich Paul Sholes. Był tak dobry, że gdy drużyna prowadziła zaczynał robić sztuczki, triki i inne ryzykowne zabawy z piłką. Nudził się. Na takich, zbyt ambitnych ludzi też miał plan.
Niektórzy pracownicy uwielbiają spokój, ciszę i stabilność. Inni kochają wyzwania.
Bierz to pod uwagę przy rozdziale zadań. I planuj.
#8 Cross training
Ferguson nie mógł sobie pozwolić na pełną specjalizację zadań. Nie chciał mieć tylko świetnych napastników, pomocników i genialnych obrońców. Musiał mieć przynajmniej sześciu graczy, którzy potrafili grać dobrze na kilku pozycjach. Takimi byli Ryan Giggs czy Phil Neville. To dawało mu komfort w sytuacji, gdy któryś zawodnik odpadł z rozgrywek przez chorobę, kontuzję, czy jakieś problemy rodzinne.
Szkolisz ludzi między sobą? Prowadzisz cross-training?
Jeśli masz w zespole jakąś osobę, która jako jedyna zna się na danymi procesie to nie ciesz się, bo jesteś w poważnych tarapatach. To brak zapewnienia ciągłości procesu. Dużo ryzykujesz.
A co jeśli ten ekspert jutro wpadnie pod samochód i wyląduje w szpitalu na pół roku? Dasz mu laptopa, żeby pracował zdalnie pomiędzy jednym obchodem lekarskim a drugim?
#9 Mądrze łowił talenty
Alex wiedział, że liczba złowionych talentów jest pozytywnie skorelowana z liczbą szukających. Im więcej osób szuka tym większa szansa, że trafi się diament, prawda?
Kiedy zaczął swoją pracę w Aberdeen klub miał zaledwie 2 łowców talentów. Kiedy odchodził było ich tam aż 17.
Ile firm rekrutacyjnych zatrudnia Twoja firma? Ile osób realnie zajmuje się szukaniem talentów? Jedna? Dwie?
No właśnie.
A może chcesz mieć możliwość wprost zapytać innych, doświadczonych managerów o problemy, trudne sprawy, sytuacje bez wyjścia, które spotykasz na co dzień?
Jest takie miejsce!
To zamknięta grupa, która zrzesza lepszych managerów z całej Polski i spoza niej ;) Dołącz do niej i rozwijaj się o wiele szybciej dzięki doświadczeniu innych!
-->Kliknij i poproś o dołączenie
#10 Walczył o dobre relacje w zespole
Jeśli masz wybór: pracować z kimś, kogo lubisz lub z kimś kogo nie znosisz, co byś wybrał?
Odpowiedź prosta.
Andy Cole i Teddy Sheringam totalnie się nie znosili na boisku. Kiedy biegali obok siebie aż iskry leciały. Nie współpracowali na boisku. Nie podawali do siebie. Wszyscy czuli te emocje.
Ferguson nie mógł znieść tej sytuacji i pewnego dnia, po treningu zawołał obu do siebie.
– Jeśli będziecie tak dalej grać to obaj wylecicie z drużyny!
Poskutkowało.
Przypominam, że obaj zawodnicy byli wielkimi gwiazdami. Nie tam jakieś pionki z drugiego szeregu.
Robisz coś, żeby zespół zwyczajnie się lubił?
Albo, kiedy widzisz, że burza wisi w powietrzu gdy Grażyna znajduje się w promieniu mniejszym niż 50 m od Andrzeja?
#11 Potrafił podnieść się z porażki
Kiedy Alex dołączył do United w 1986 klub nie był żadną potęgą. Nikt na świecie jeszcze nie słyszał o jakimś tam Manchesterze. Myślisz, że od razu doszło do belle epoque w tym klubie?
Nie.
Lata 89/90 to czas, kiedy na 24 mecze MU wygrał 6. A od listopada 1989 do lutego 1990 nie wygrali nic w 11 meczach.
To mogło załamać.
Na 11 projektów nie dostarczyć ani jednego? Zawalić wszystko po kolei przez prawie okrągły rok?
Nie narzekał, nie załamał się.
Bo czasy świetności miały dopiero nadejść. I Ferguson to wiedział.
#12 Tworzył liderów
To jego najważniejsza cecha. Potrafił stworzyć nowych liderów.
Jak to robił? Jak wybierał kapitana?
Miał pewien schemat.
Piłkarz aspirujący do pozycji kapitana musiał mieć kilka cech:
Po pierwsze
Ten ktoś musiał przewodzić na boisku. Niektórzy byli w tym świetni, ale mimo to nie chcieli objąć tego stanowiska. Paul Scholes był takim piłkarzem. Wiedział gdzie się znaleźć w danym momencie, ale był małomówny, nie lubił krzyczeć ani okazywać emocji. Nie w smak było mu błyszczeć. Opaska na ramieniu za bardzo by go uciskała.
Po drugie
Alex na kapitana wybierał kogoś, komu mógł powierzyć swoje marzenia. Komuś, kto rozumiał, czym jest pasja i chęć wygrywania. Komuś, kto jest ciągle zmotywowany i wierzy w sukces tak samo jak on.
Po trzecie
Kapitan musiał cieszyć się szacunkiem i mieć posłuch. Co to oznacza?
No, że nie wystarczy świetnie znać proces gry w piłkę. Ekspercka wiedza to o wiele za mało, żeby zostać liderem. Często ktoś z ogromną wiedzą okazuje się fatalnym szefem. Bo nie wzbudza szacunku. Bo nikt mu nie ufa.
Po czwarte
Potrafi szybko przystosować się do nowych okoliczności. Czyli to ktoś, kto jest podatny na zmiany. Kto nie narzeka, że znowu zmieniły się zasady, procedury, polityka. To ktoś, kto wręcz zmiany lubi. I ciągnie ludzi za sobą.
Może skończ wreszcie udawać, że wiesz wszystko najlepiej i zacznij słuchać. Alex Ferguson, choć miał ciężki charakter, to dobry wzór.
Bo, czy wyobrażasz sobie, że pracujesz w jednej firmie przed 26 lat? I w większości tego czasu osiągasz same sukcesy. Zespół Cię uwielbia. Pracodawca w Ciebie inwestuje. Tworzysz nowych liderów. Praca daje Ci satysfakcję. Budzisz się co dnia z nową energią. Nie możesz doczekać się kolejnego, a poniedziałek wcale nie kojarzy Ci się z cierpieniem, że weekend był taki krótki.
To sobie wyobraź. I uwierz.
Odpowiedz