Dopada Cię marazm, znużenie dniem codziennym. Praca Cię nudzi. Męczy. Czujesz, że życie przelatuje Ci przez palce. Wstajesz codziennie rano i wpadasz w rutynę jak w Dniu Świra. Herbatę mieszasz siedmioma ruchami kolistymi małej łyżeczki. Twarz myjesz też 7 razy, ze zwilżaniem, omiataniem uszu końcami mokrych palców. Te same nawyki. Te same schematy.
Tydzień jak jeden dzień. Nie przypomnisz sobie, co robiłeś przedwczoraj. Wczoraj nie różni się od dzisiaj. Dzisiaj od jutra. Jutro od pojutrza… i do tego…
…do tego za mało zarabiasz. Nie masz pomysłu jak awansować.
„To nie może być. Osiem lat podstawówki, cztery liceum. Potem pięć, bite, studiów, dyplom z wyróżnieniem, 20 lat praktyki, i oto mi płacą, jak by ktoś dał mi w mordę (…) Sto pięćdziesiąt było nas na pierwszym roku. Myśleliśmy, że nogi Boga złapaliśmy, że oto nas przyjęto do szkoły poetów(…)” – wspomina główny bohater.
Podwoić, potroić dochody trzeba. I to szybko. Ale bezboleśnie. Tylu milionerów wokół na osiedlu. Auta jak torpedy z rajdu Dakar, a Ty w starej Skodzie. Myślisz: „…jedno muszę zrobić. Firmę założę! Tak. Zakładam firmę. To mi da niezależność, wolność i pieniądze!” Tak?
Zaczynasz szukać, drążyć, czytać poradniki i rady ludzi, którym się udało. Będzie super! Pomysł tylko znajdę.
Każdy radzi: „Tak! Na swoje idź. Załóż biznes. Rzuć to wszystko w pierony. Pracuj u siebie. Uda Ci się!”. Przeczytasz i usłyszysz to w tramwaju, sklepie i na imieninach u cioci Helenki. Nakręcasz się. Szukasz już kontaktów w znajomych bankach i pożyczkodajniach. Już nie możesz się doczekać aż sam zaczniesz rządzić i rozkazywać.
Ale… Stop!
Każdy kij ma dwa końce. Przekornie skupię się na elementach, których kompletnie nie bierzesz pod uwagę w momencie ekscytacji nowym pomysłem, który ma uwolnić Cię od codziennej rutyny.
Prowadziłem swój biznes. Byłem też w tym amoku. Fascynacji. Paraliżu. I opowiem o tych stronach własnej firmy, o których poradniki dziwnie milczą.
A więc jeśli stoisz na zawodowym rozstaju dróg? Wahasz się, czy wybrać czerwoną czy niebieską pigułkę z dłoni Morfeusza? Pół życia spędzasz na żałowaniu, że Twoją karierę można było zaplanować inaczej? Że etat to błąd? Co dzień wstajesz i mówisz sobie: „zakładam firmę”? Masz wyrzuty sumienia, że jesteś tu gdzie jesteś?
To…
Usiądź. Bo jeszcze nie wiesz, co Cię czeka. Zastanów się, czy na pewno Twój charakter, sposób bycia, odpoczynku, ilość niezbędnego snu, Twoja obecna sytuacji rodzinna i zdrowotna pozwoli Ci na utrzymanie obecnego poziomu komfortu i szczęścia. Zaraz przed tym jak odpalisz ten lont, który wepchnie Cię w świat przedsiębiorców.
No dobrze. To co takiego Cię czeka?
Proszę bardzo:
#1 Stres
Jesteś stresoodporny? Potrafisz sobie z tym radzić? Wiesz jak Twój organizm na niego reaguje? Są metody, żeby sobie z nim radzić, ale…
…własna firma to, przynajmniej w początkowej fazie, która może trwać od pół roku do kilku lat, niesamowicie dużo stresu. Mówię tu o działalności produkcyjnej lub usługowej, w której masz już koszty stałe, a jeszcze niewielu klientów.
Czy wystarczy na ich pokrycie? Czy klient nie zrezygnuje? Czy nie dopadnie mnie skarbówka? Czy nie zapomnę o czymś ważnym? Czy nie zawalę jakiegoś terminu? Oj wiele spraw stresuje i wielu nocy nie prześpisz.
Nie chodzi o straszenie. Chodzi o gruntowne przygotowanie się do prowadzenia firmy. O zrobienie porządnej analizy ryzyka. O opracowanie sposobów zapobiegania im. O zrozumienie podstaw prawa w Polsce. I o dobrą księgową.
#2 Brak stałych dochodów
Jako człowiek biznesu musisz umieć rozsądnie wydawać pieniądze. Określić własną definicję bezpieczeństwa finansowego. Jeśli stała, comiesięczna kwota na Twoim koncie daje Ci wysoki poziom komfortu, to nie będziesz wcale czuć się dobrze z tym, że nie będziesz pewien finansowego jutra. A nie będziesz.
W jednym miesiącu zarobisz, w innym będzie strata. W jednym dniu wpadnie 5 zamówień. W innym tylko mucha przez okno. A co jeśli 5 miesięcy z rzędu będziesz w dole głębokim jak Rów Mariański, bez złotówki na plusie? Będziesz potrafił działać zamiast narzekać i biadolić?
Będziesz potrafił zrezygnować z pewnych wydatków, rozrywek, wakacji, kiedy przyjdą chudsze lata? Nieprzewidywalność zarobków jednych motywuje a innych przeraża.
Wiesz na pewno do której grupy należysz?
#3 Zakaz lenistwa
Zakładasz firmę?
Nie możesz sobie pozwolić na nicnierobienie. Na spanie do 10.00 w każdą sobotę i niedzielę.
Jasne, że na etacie też cały czas pracujesz. Ale w pewnych działach (w księgowości na przykład) są cykle, w których jest naprawdę orka na ugorze. Zamknięcie miesiąca, zamknięcie kwartału, zamknięcie roku. Są też i okresy, kiedy możesz trochę pofolgować.
W swojej firmie cały czas masz „zamknięcie miesiąca”. Cały czas jesteś na pełnych obrotach. Praca do zmierzchu i brak wolnych sobót to raczej normalka. Cała odpowiedzialność spoczywa na Twoich, strudzonych barkach.
Sam musisz umieć się motywować. Nie będzie szefa, HR, zrzucania winy na złą pogodę i korki na mieście.
Bo jako klient jak reagujesz, gdy godzinę po czasie dociera do Ciebie zimna pizza? Płacisz i ze stoickim spokojem odprowadzasz Pana do bramki, życząc lepszej pogody przy następnym zamówieniu?
Ja skreślam takową pizzerię z mojej listy dostawców.
Zawiedziesz klienta? Wypadasz z gry.
Potrzeba samodyscypliny i automotywacji. Masz te cechy dziś?
#4 Kredyty
Być może nie lubisz banków i kredytów, a jedyny jaki masz to ten hipoteczny. No, ale to inwestycja w Twoje mieszkanie więc warto wiązać tę pętlę. Zrozumiałe. Wiesz, że za 30 lat będziesz mieć cichą przystań na własność. Ryzyko niby nie duże, a inwestycja się zwraca.
Gdy zakładasz firmę to często zapożyczasz się na potęgę (paradoksalnie to się opłaca, ale o tym kiedy indziej). Jasne, że prowadząc szkolenia z prezentacji nie musisz wykładać grubej kapuchy, czy brać chwilówek. Ale jeśli chcesz produkować paluszki, otworzyć sklep w galerii Mokotów, małą kawiarenkę blisko rynku, czy budkę z kebabem przy dworcu to wszelkie maszyny, urządzenia, lokal, wyposażenie kosztują… I wierz mi, nie chcesz pozbywać się oszczędności całego życia w jednym rzucie. Bo nie będziesz spać po nocach.
To wszystko to inwestycje. Te inwestycje skredytujesz. Więc całe Twoje harde podejście do hejtu wszelkich panów w krawacie z walizeczką w ręce się zmieni.
Bo biznesmen pożycza pieniądze…
…ale możesz wszystko stracić. Wszyściutko. Tu przechodzimy do kolejnego punktu.
#5 Ryzyko bankructwa
Całkiem to realne. Coś może się nie udać. Czasem z Twojej, czasem nie z Twojej winy. Po kilkuletniej, ciężkiej harówce możesz zostać z niczym. Stracić wszystko i mieć długi. Bierz taki scenariusz pod uwagę.
W ostatnich latach bilans nowo powstałych firm względem zlikwidowanych jest ujemny. Tak mówi PARP.
W Polsce w 2014 r. powstało 253 tys. nowych przedsiębiorstw, a rok wcześniej upadło 258 tys.!
80% polskich przedsiębiorstw upada w ciągu pierwszy dwóch lat działalności!
Mówiąc krótko, większość ambitnych, młodych przedsiębiorców zalicza wpadkę. Totalną.
I musisz o tym wiedzieć! Musisz o tym wiedzieć, żeby naprawdę gruntownie przygotować się do prowadzenia działalności. Żeby nie podejmować pochopnych decyzji. Dokonywać głupich inwestycji. Pozbywać się oszczędności życia na otwarcie pierwszej firmy.
Dostałeś 250 tys. spadku po babci i chcesz zainwestować w firmę? Lepiej kup mieszkanie, zostaw sobie 5 tys. i tę kasę zainwestuj w działalność.
I nie. Nie słuchaj poradników, które Ci powiedzą, że aj tam. Wystarczy wiara w siebie. Pasja do pracy. Mówienie do lustra, że jestem supermanem i wszystko się ułoży. Przecież będę w tych dwudziestu procentach zwycięzców.
Jeśli 4 na 5 osób bankrutuje po niecałych dwóch latach to coś muszą robić źle. Nie powiem Ci co. Ale Twoim zadaniem będzie się dowiedzieć. I nie powielać tego błędu. Do prowadzenia firmy trzeba mieć solidną WIEDZĘ.
Co mogę radzić?
Znajdź kogoś, kto ma własną, działającą firmę. Ucz się od tej osoby. A we własną zainwestuj tyle, ile nie boisz się stracić. Jeśli nie zbiedniejesz i Twój komfort życia znacząco nie obniży się tracąc 10 000 zł to zainwestuj maksymalnie tyle. Nie więcej.
Wiem, że sporo tego, więc podzieliłem artykuł na dwie części.
Gotowy na więcej? Kliknij, by kontynuować czytanie.
> 80% polskich przedsiębiorstw upada w ciągu pierwszy dwóch lat działalności!
A czy to nie przez fakt preferencyjnej stawki ZUS przez pierwsze, właśnie dwa lata? To zdecydowanie zakłamuje statystykę i chyba ciężko wyciągnąć przez to realne wnioski i liczby ;<
To może być prawda. Dane o datach otwarcia i zamknięcia działalności są wyciągane z CEIDG. W badaniu nie prowadzi się ankiet dotyczących przyczyn zamykania działalności. Jasne, że przeskok z preferencyjnej stawki ZUS do standardowej uderza w kieszeń, ale z mojego doświadczenia nie jest to najdotkliwszy koszt. W ciągu dwóch lat można rozwinąć działalność tak żeby standardowa stawa nie była jakaś dotkliwa. Są też i inne metody. Można założyć spółkę z o.o. Ale myślę, że jednak problem tkwi gdzie indziej. Słabe zarządzanie ryzykiem, brak przygotowania dotyczącego odpowiedniego marketingu, pułapka zbyt wysokich kosztów stałych itd.
Wszystko prawda. Jednak wydaje mi się, że przyczyna jest bardziej przyziemna. Wiele JDG nie jest zakładanych w celu rozwijania własnej firmy, ale jako forma zatrudnienia która daje korzyści obu stronom w postaci niższych składek właśnie. I zdecydowanie nie dotyczy to tylko wysokich stanowisk managerskich. Po 2 latach, przy wzroście składek przestaje się to często opłacać i zmieniana jest forma zatrudnienia.
W UE jesteśmy w czołówce (choć nie na czele) samozatrudnionych jako % udział na rynku pracy. Niemożliwe niestety jest oszacowanie ile firm jest optymalizacją podatkową zatrudnienia, a ile to kandydaci na młode wilki.
No tu się zdecydowanie zgodzę. W mojej branży też często pytają czy jestem zainteresowany pracą B2B. I wtedy faktycznie statystyka jest zakłamana, bo nie jesteśmy w stanie zweryfikować przyczyn zamknięcia działalności po tych dwóch latach. Potrzeba by bardziej szczegółowego badania.
ZUS powinien być zależy od zysku.
W UK tak właśnie jest. Dzięki temu wiele firm może rozwinąć skrzydła.
W Polsce takie firmy nie mają szans.
Kiedyś spotkałem przypadkiem polskiego posła na jakimś pikniku. Pracował w jakiejś komisji w MF. Moje pytanie: Dlaczego mając 3 firmy płacę ZUS trzy razy? Przecież leczył mnie będzie jeden lekarz, nie trzech. I czemu kwota jest taka sama bez względu na wielkość przychodu.
Jego odpowiedź: „Bo ZUS to nie ubezpieczenie tylko podatek. A my mali ludzie źle interpretujemy te daninę”
I wtedy spadlem z krzesła.